Treści bloga, zawierające opisy papuzich zachowań i sposoby postępowania z nimi, odnoszą się wyłącznie do tzw. papug do towarzystwa.
Zachowania ptaków trzymanych w parach i wolierowych stadach są odmienne i nie można do nich stosować opisanych tu metod.

Reklama

Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania treści bloga bez wiedzy i zgody autora.

25 października 2023

Czy to koniec papuziego hobby?

 

Lista pozytywna

W publikacjach używa się czasem drastycznych tytułów. Celem jest oddziaływanie na emocje odbiorcy i wywołanie zaangażowania się w adresowane do niego treści. Ja też tak postąpiłem prezentując w okresie pandemii problemy z utrzymaniem zwierząt przez ogrody zoologiczne i papugarnie, i apelując o zbiórkę dla jednej z nich, choć zawarta w tytule filmu sugestia, że placówki te zostaną zmuszone do likwidacji zwierząt nie była aż tak realną groźbą, jaka zaistniała dziś dla hodowców.

Wciąż jeszcze wierzę, że tak się nie stanie, ale istnieje realne prawdopodobieństwo, że będziemy świadkami końca epoki hodowli zwierząt egzotycznych, która w przypadku papug istnieje od kilku tysięcy lat. Wkrótce, nabycie większości gatunków papug może nie być już możliwe, gdyż osobników, które już mamy w hodowlach, nie będzie można rozmnażać. Jak myślicie, do czego zostaną wtedy zmuszeni hodowcy?

Czy mówi wam coś określenie „lista pozytywna”? W Polsce nie jest o niej zbyt głośno. Pewnie dlatego, że Polska nie jest raczej krajem hodowców. Ale w krajach, w których hodowla jest bardziej popularna, temat ten jest szeroko dyskutowany i wywołuje ogromne emocje.

Chodzi o to, że w 2022 roku kilku europejskim organizacjom na rzecz ochrony zwierząt udało się przekonać rządy 18 państw członkowskich UE do idei wprowadzenia w Unii jednolitej pozytywnej listy zwierząt, nazywanej czasem „białą, w odróżnieniu do „czarnej”, która jest jej przeciwieństwem, czyli listą negatywną. Na liście pozytywnej miałyby być wymienione tylko najbardziej popularne gatunki, które wolno będzie przetrzymywać i hodować. Być może ograniczy się ona tylko do kilkudziesięciu gatunków egzotycznych kręgowców, a więc łącznie kilkudziesięciu ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb. Pozostałe zwierzęta stałyby się nielegalne. A więc organizacje te wywierają presję, aby odwrócić istniejący stan prawny. Obecnie obowiązują bowiem tzw. listy negatywne, czyli wykaz gatunków, których trzymanie i hodowla są zabronione. Byłaby to więc najsurowsza forma regulacji, drastycznie ograniczająca prywatną hodowlę.

Oprócz unijnych list negatywnych, zakazujących handlu zwierzętami zagrożonymi wyginięciem w postaci chociażby załączników do Konwencji Waszyngtońskiej, oraz ze względów zdrowotnych, np. w związku z ptasią grypą, która już dawno temu pojawiła się w Azji, w dużej części Europy istnieją też bardzo surowe przepisy krajowe. A więc hodowla jest pod nadzorem władz krajowych, które stworzyły też własne dodatkowe listy negatywne dla zwierząt niebezpiecznych, zwierząt inwazyjnych zagrażających rodzimej faunie, czy zwierząt futerkowych.

Aktywiści domagający się listy pozytywnej uzasadniają to tym, że po pierwsze: zwierzęta w prywatnych gospodarstwach cierpią, i mają wysoką śmiertelność.

Czeski Związek Hodowców uważa, że teza o cierpieniu zwierząt hodowlanych jest fałszywa, gdyż w ich kraju prawo ściśle określa warunki przetrzymywania zwierząt i hodowla znajduje się pod ścisłą kontrolą wyspecjalizowanych instytucji państwowych. Czeska hodowla wynika z tradycji, obowiązują w niej wysokie standardy i nie tylko nie szkodzi zwierzętom hodowlanym, lecz wręcz przeciwnie przynosi pozytywne korzyści dla ochrony przyrody, uczy ludzi empatii dla zwierząt, a dzieci odpowiedzialności i troski o żywe stworzenia. Jest wiele kultur, które tak wysoko stawiają udział zwierząt w wychowaniu dzieci. W Europie obok Czechów taki sam stosunek do zwierząt mają choćby Brytyjczycy. Uważają oni, że żadna wyszukana zabawka, nie zastąpi kontaktu z żywym zwierzęciem.

Szczerze mówiąc nie wiem, czy istnieją wiarygodne dane o rzekomo wysokiej śmiertelności zwierząt w hodowlach. Jednak ponad wszelką wątpliwość stwierdzono, że długość życia w środowisku naturalnym jest zdecydowanie krótsza niż w hodowlach.

Czesi twierdzą też, że aktywiści celowo ukrywają fakt, że przyczyną występujących w niektórych krajach nieprawidłowości wcale nie jest złe prawo, lecz brak jego egzekwowania. A jeśli tak, to kolejne zmiany prawa niczego tam nie zmienią. Są przekonani, że w rzeczywistości aktywiści walczą z hodowlą z powodów czysto osobistych, emocjonalnych i sztucznie konstruują rzekome „eksperckie” argumenty.

Aktywiści bowiem twierdzą również, że zwierzęta egzotyczne stanowią duże zagrożenie dla ludzi poprzez możliwe przenoszenie chorób odzwierzęcych.

Analiza dokumentów wykorzystywanych przez aktywistów w celu uzyskania poparcia polityków, wskazuje jednak, że w zdecydowanej większości opierają się oni na zmanipulowanych, częściowych lub nawet całkowicie fałszywych danych. O taką analizę pokusili się Czesi, których problem ten szczególnie dotyczy, jako że Czechy są jedną z europejskich potęg hodowlanych, a ich ptaki egzotyczne cieszą się uznaniem w całej Europie, więc zakaz ich hodowli doprowadziłby nie tylko do bankructw wielu hodowców, ale byłby też ciosem w gospodarkę.

Jeśli chodzi zdrowie publiczne, a więc o choroby odzwierzęce, to dr Petr Kodym z czeskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego przeanalizował artykuły naukowe, na które powołują się aktywiści w swoim 80-stronicowym raporcie, który ma przekonać Komisję Europejską.

Dr Kodym twierdzi, że podane w raporcie liczby dotyczące importów zwierząt nie są roczne, lecz zwykle pięcioletnie, a więc są wysokie. Ale same te liczby są dla autorów dowodem na nieuchronne wprowadzenie dużej liczby śmiertelnych patogenów odzwierzęcych, które w przyszłości spowodują niezliczone epidemie. Literatura medyczna po 1945 roku opisuje tylko sporadyczne przypadki przeniesienia choroby z importowanych zwierząt na ludzi. Ale autorzy raportu tłumaczą to brakiem zainteresowania i przekonują, że problem jest duży. Według doktora Kodyma wynika to to albo z z nieprofesjonalizmu autorów, albo zamiaru zmanipulowania czytelnika. W przenoszeniu chorób egzotycznych decydującą rolę odgrywa ekspansja człowieka, a nie domowe zwierzęta egzotyczne. Natomiast jeśli chodzi o choroby odzwierzęce, to ich najgroźniejszym źródłem jest dla nas pies i kot. To one głównie stanowią zagrożenie występowania najgroźniejszej choroby odzwierzęcej – wścieklizny, która powoduje na całym świecie śmierć około 50-60 tysięcy osób rocznie. Jednak o zakazie hodowli tych właśnie zwierząt aktywiści nie wspominają.

Ale w przypadku ptaków Unia Europejska zakazała importu dziko żyjących okazów już w 2004 roku. Obecnie w naszych domach znajdują się już prawie wyłącznie te, które już tu przyszły na świat. Zwierzęta egzotyczne, które są u nas od kilku pokoleń mają już europejską florę bakteryjną, i nie występują u nich wirusy i pasożyty obcego pochodzenia. Skąd niby miałyby je mieć? Jeśli istnieją podejrzenia, że do Europy trafiają jednak dzikie osobniki, to chyba należałoby wzmocnić kontrole na granicach Unii. Zakazy zawsze przynoszą odwrotny skutek i mogą jedynie zachęcić do przemytu. Ludzie mają taką już naturę, że lubią łamać zakazy i posiadać zwierzę, jakiego nikt z ich sąsiadów nie ma.

Trzeci argument jest taki, że pozyskiwanie dzikich okazów do hodowli zagraża populacjom rodzimych gatunków w miejscach ich występowania.

No cóż, w przypadku ptaków wcale nie pozyskuje się nowych okazów ze środowiska naturalnego z powodu unijnego zakazu importu dzikich ptaków. I jest właśnie odwrotnie. Hodowla wspiera bioróżnorodność na naszej planecie, bo zwiększając podaż papug na rynku, eliminuje ich nielegalny odłów i przemyt. Mało tego, w obliczu dewastacji przez człowieka naturalnych środowisk ptaków egzotycznych, hodowla stanowi rezerwuar genetyczny, z którego w razie utraty gatunku, można by go odtworzyć, jak to ma obecnie miejsce w przypadku ary modrej. Ale może się to nie udać w przypadku innego gatunku – amazonki cesarskiej. A stało się tak mimo tego, że nikt wcześniej nie umieścił tego gatunku na pozytywnej liście. Jest to smutne, ale w imię ochrony zwierząt, działania aktywistów mogą doprowadzić do sytuacji, że w przyszłości może nie być już takiej możliwości.  Z założenia bowiem lista pozytywna ma wykluczyć hodowlę w domach gatunków zagrożonych w naturze.

Po czwarte, według tych organizacji hodowcy zwiększają ryzyko wprowadzenia gatunków inwazyjnych do środowiska naturalnego.

Ale na tym polu każdy kraj wprowadził już swoje listy negatywne zwierząt mogących zagrozić jego rodzimej faunie i modyfikuje je w razie potrzeby. Tych zwierząt JUŻ nie WOLNO ani trzymać, ani rozmnażać.

A trudno porównywać teoretyczne, potencjalne zagrożenie ze strony nowych gatunków zwierząt egzotycznych z realnie występującym unicestwianiem naszej rodzimej fauny choćby przez bezpańskie, ale czasem i „pańskie” psy i koty.

Wreszcie, ostatni argument aktywistów, który tu przytoczę: listą pozytywną łatwiej zarządzać. Ograniczenie liczby dozwolonych gatunków do minimum ułatwiłoby kontrolę i znacznie zmniejszyłoby obciążenie urzędników.

Argument, że uzgodnienie pozytywnej listy zmniejszy obciążenie urzędników nasi południowi sąsiedzi uznali za śmieszny. Twierdzą, że dowód jego absurdalności został już przekonująco zweryfikowany 100 lat temu wraz z wprowadzeniem prohibicji w USA. Delegalizacja alkoholu, a co za tym idzie przeniesienie go do podziemia, spowodowała przecież jeszcze większe obciążenie władz.

W ubiegłym roku organizacjom tym udało się przekonać już rządy 18 państw europejskich UE do idei wprowadzenia własnych pozytywnych list. Niektóre mają już takie swoje listy, choćby dla jednej gromady zwierząt. Inne właśnie je opracowują.

Czesi uważają, że wprowadzenie listy pozytywnej na poziomie Unii nie jest uzasadnione choćby z tego powodu, że  hodowla zwierząt domowych w Europie z powodów historycznych i kulturowych jest nierównomiernie rozłożona. W wielu krajach, zwłaszcza w basenie Morza Śródziemnego, hodowla hobbystyczna prawie nie istnieje. Rozwiązanie ogólno-unijne nie ma tam zatem sensu. Natomiast istniejące ramy prawne dotyczące ograniczeń hodowlanych są na poziomie UE więcej niż wystarczające.

Należałoby też wziąć pod uwagę skutki ekonomiczne dla branży zoologicznej, która zapewnia pracę dużej ilości osób zatrudnionych w firmach produkujących karmy, klatki i akcesoria, produkty weterynaryjne, w handlu i w usługach dla zwierząt. Branża ta zacznie się kurczyć.

Pod naciskiem opinii publicznej czeski rząd wydał oświadczenie, że nie poprze wprowadzenia pozytywnej listy zwierząt. Może dyskutować jedynie o jednolitej liście negatywnej. Czescy hodowcy zbierają podpisy pod petycjami protestacyjnymi do Komisji Europejskiej, a niemieccy hodowcy podpierają się opinią prawną twierdzącą, że wprowadzenie listy pozytywnej byłoby niezgodne z ich konstytucją, prawem międzynarodowym i prawem unijnym.

Stop pozytywnej liście

Stanowiska polskiego rządu jeszcze nie znamy. A Komisja Europejska rozpoczęła już prace legislacyjne zmierzające do opracowania wspólnej listy pozytywnej.

Lista pozytywna dotyczyć ma wszystkich zwierząt egzotycznych, ale ze zrozumiałych względów, nas najbardziej interesują papugi. Nie wiemy oczywiście jakie gatunki miałyby się na niej znaleźć, ale na podstawie list wprowadzonych już w niektórych krajach, należy przypuszczać, że będą to tylko najbardziej popularne gatunki. I tak np. na liście, która ma wkrótce zacząć obowiązywać w Słowenii znalazły się tylko 2 gatunki amazonek i jedna kakadu różowa. Dla ar miejsc już nie ma.  Pozostałe papugi to tylko najpopularniejsze gatunki.

Pytanie co z papugami, których tysiące przebywa już w naszych domach, oraz licznych amatorskich i profesjonalnych hodowlach. Mówię tu tylko o ptakach, a przecież problem dotyczy też, i może nawet w większym stopniu terrarystów, akwarystów, ale też hodowców innych zwierząt egzotycznych. Mam wciąż jeszcze nadzieję, że ogólnounijna lista pozytywna nie zostanie uchwalona, ale jeśli tak się stanie, to posiadacze papug do towarzystwa, które się na niej nie znajdą, a którzy wejdą w ich posiadanie przed jej wprowadzeniem, będą mogli cieszyć się swoimi pupilami do końca ich życia. Ale nie będzie wolno ich rozmnażać ani sprzedawać. W przyszłości może więc nie być już możliwości zapewnienia towarzystwa dla wielu gatunków papug. Ale pytanie najważniejsze – co z hodowlami? Nie mówię tu tylko o takich potęgach hodowlanych jak Czechy, Niemcy, Holandia czy Belgia. W Polsce również wielu pasjonatów zainwestowało i stworzyło własne ośrodki hodowlane. Wydali pieniądze na pary hodowlane, zaciągnęli kredyty. Utrzymanie tych zwierząt kosztuje. Wielu hodowców nie będzie stać na dalsze utrzymywanie papug, jeśli nie będzie można ich już rozmnażać. Czy ustawodawca o tym pomyśli? Wątpię. A więc – otworzyć woliery? Czy może, przepraszam za określenie, zutylizować ptaki?

============================================================================

Drodzy Czytelnicy, niestety, doba ma tylko 24 godziny i zaczęło mi już brakować czasu na życie i obowiązki zawodowe. Dlatego, z żalem, musiałem wstrzymać dalsze komentarze, bo nie byłbym w stanie na nie odpowiadać. Wybaczcie, proszę, i szukajcie odpowiedzi na nurtujące Was problemy w opublikowanych artykułach i wśród udzielonych już przeze mnie odpowiedzi. Zapraszam też wszystkich serdecznie na filmy poradnikowe na PAPUZIEJ TELEWIZJI http://youtube.com/c/papuziatelewizja gdzie staram się, w miarę możliwości, pomagać zespołowi Papuziej TV odpowiadać na komentarze widzów.

Brak komentarzy :